Wierzę w Przeznaczenie. W to, że każde uderzenie serca jest ważne. Nawet najpłytszy oddech pozostawia po sobie ślad. Nie ma uśmiechu, który by się nie opłacił. I łez, którymi nikt by się nie przejął. Wszystko ma sens.

Nie wierzę, że można żyć i niczego nie żałować. Żal to jedno z uczuć. A nie można się wyzbyć żadnego z nich.

Ufam, że nie ma nic złego w żalu. Niepotrzebnie tak się przed nim wzbraniamy. Stanowi on dowód naszej refleksyjności. Wrażliwości. Żal sprawia, że się uczymy. Na swoich błędach. W gruncie rzeczy, końcowo, jest nam więc lepiej.

Dlatego też nie powiem, że niczego nie żałuję. Wiele rzeczy mogłam zrobić lepiej. Inaczej załatwić pewne sprawy. Mniej potłuc się podczas upadku. Ale jeśli żałuję, to nie znaczy, że nie cieszę się z tego, co było. Wręcz przeciwnie. Wychwalam każde moje wspomnienie. Nawet to nieprzyjemne. Dziękuję losowi, że je mam! Gdyby czegoś nie było, coś się nie wydarzyło, nie byłabym tu, gdzie jestem teraz. A nie chciałabym być nigdzie indziej!

Każda, nawet najmniejsza decyzja zmienia bieg zdarzeń. Diametralnie. Nie o to chodzi, by niczego nie żałować. Chodzi o to, aby ufać losowi. Wszystko było po coś.

Dziękuję Ci, moje Przeznaczenie, że sprowadziłeś do mnie Skrzydlatego. Anioła Stróża. Lecimy teraz razem. Nierozłączni. On zawsze nade mną, dając mi cień, bym nie oparzyła się w słońcu. A gdy nadchodzi burza, otula mnie silnymi skrzydłami. Żeby nie porwał mnie wiatr.

Czasem dajemy się ponieść. Nieraz wieje nam prosto w oczy. Ale nigdy nie rezygnujemy z wysokich lotów. W planach mamy dalekie wędrówki. Do ciepłych krain. Przed tą zimą już nie zdążymy. Wijemy więc gniazdo i czekamy na przyszły rok.